niedziela, 2 października 2016

Od Natalie

Bianca... To imię krążyło w mojej głowie o samego ranka, aż do południa, czyli to teraz. Na każdej lekcji próbowałam sobie przypomnieć dlaczego to imię wydaje mi się takie znajome. W szkole nie ma nikogo o takim imieniu, albo przynajmniej nie znam takowej osoby. Dopiero pod wieczór przypomniałam sobie o wysokiej brunetce o pięknym zielonych oczach, które zawsze wydawały mi się należeć do węża. I wtedy do głowy wróciła mi ta dziewczyna, którą pierwszy raz spotkałam w przypadkowej uliczce. Wtedy oboje nie miałyśmy domu i z łatwością znalazłyśmy wspólny język. Byłam okropnie ciekawa co teraz u niej się działo. Ale jak mogłam to wiedzieć? Jedyny sposób to kontakt z nią, ale jak? Nie mam ani telefonu, w szkole też mi nie pozwolą zadzwonić. Ewentualnie list... ale nie znam sposobu, jak wysłać tą kartkę. Siedziałam do późna, nie mogąc zasnąć. To była moja taka pierwsza... przyjaciółka. Tyle, że nie widziałam jej od ucieczki w Chicago i morderstwa w przypadkowym domu. A co, jeśli zmieniła adres zamieszkania? Jeśli musiała uciekać?
I dopiero o trzeciej w nocy obudziłam się z tak zwaną "weną". Wstałam z łóżka nakładając kapcie. Zapaliłam lampkę przy biurku i siedząc jedynie przy tym skąpym źródle światła, chwyciłam długopis, kartkę i kopertę. Bez większego zahamowania zaczęłam długopisem zostawiać na kartce tusz, litery, które sklejały się w słowa.
"Cześć Bianca. Tutaj Natalie (Mućka). Widziałyśmy się dobre parę lat temu i nie miałyśmy kontaktu. Ja obecnie znajduje się we Włoszech, w takich uniwersytecie, że miałam nawet problem z wysłaniem tego listu. Mam nadzieję, że jednak go dostaniesz, nie zmieniłaś miejsca zamieszkania, a ja sama nie pomyliłam adresu. Jeśli to czytasz, to wiec, że w obecnej chwili u mnie wszystko gra. Głównie chodzi w tej szkole o jeździectwo i większość jest zakazana A takie tam bzdety. A co u ciebie? Mam nadzieję, że dostałaś ten list i jak najszybciej przyślesz wiadomość. Na prawdę mi ciebie brakuje. Tutaj z nikim nie potrafię się dogadać i okropnie brakuje mi twojego śmiechu i tego łamania zasad, by poczuć adrenalinę.
PS: Jeśli przyślesz odpowiedź, mogę nie odpisać, jeśli dyrekcja zabierze mi twój list.
Pozdrowienia.
Natalie Moore, czyli Mućka"
Odłożyłam długopis, złożyłam kartkę i schowałam list do koperty. Wpisałam jeszcze adres z nadzieją, że jest odpowiedni. "Mućka" to tak zwana moja ksywka. Gdy się poznałyśmy, ciągle myliłam moje nazwisko. Nie mówiła Moore, tylko Mućka. Nie wiem dlaczego. Twierdziła, że na początku się przesłyszała, a potem jej się to spodobało.
Dopiero po napisaniu udało mi się zasnąć. Tylko teraz pytanie - jak ja to wyśle?
Odpowiedź pojawiła się następnego dnia, gdzieś tak mniej więcej przed południem. Gdy wszyscy znajdowali się na stołówce na drugim śniadaniu, a nauczyciele mieli zebranie w drugiej części budynku, ja wyszłam na zewnątrz, aż do bramy głównej. Za nią nie było żadnych ludzi, nie licząc stajennego, który właśnie wracał do domu. Okazało się, że przepracował cąłą noc, by na dzień wrócić do domu. On był moim tak zwanym ratunkiem. Był taki miły, że zgodził się na wysłanie listu. Podałam mu go przez bramę dziękując serdecznie, po czym wróciłam do siebie.
A potem nie dostałam żadnej odpowiedzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz