Potarłam bolące ramię, lecz nie odrywałam wzroku od jej zdziwionej twarzy. Dziewczyna westchnęła z frustracji i przełożyła podręcznik z jednej ręki, do drugiej.
- To moja wina - oświadczyłam, miętoląc w palcach brzeg kremowego swetra. - Powinnam była znaleźć cię wcześniej, ale coś mi wypadło.
Wszystkie zastępstwa, również to, wywieszane były na korytarzu, ale dodatkowo zawsze proszono jakiegoś ucznia, by zwrócił na to uwagę innych. Niezbyt odpowiadało mi być w takim wypadku posłańcem.
- Zdarza się - odparła i machnęła dłonią bez przekonania. - Jeszcze raz przepraszam - dodała, niepewnie wskazując na mnie.
- Należało mi się - prychnęłam półżartem. Spojrzałam na nią kątem oka. - Jesteś Christiane, prawda? Nikt nas sobie oficjalnie nie przedstawił - zauważyłam, rozkładając bezradnie ręce.
- Tak - Kąciki jej ust powędrowały lekko do góry. - A ty Annemarie, jak sądzę?
- Miło mi cię wreszcie poznać - Odwzajemniłam uśmiech nieco nieśmialej.
- Jesteś z Niemiec? Masz akcent i myślałam... - zagadnęła ni zowąd.
- To aż tak słychać? - Podrapałam się po brodzie. - Ty też - Wycelowałam w nią oskarżycielsko palcem.
- Chyba tylko my dwie - stwierdziła ze śmiechem.
- Tu są sami Amerykanie! - pożaliłam się, wykonują okrężny ruch dłonią.
- Aż dziwne, że nie ma żadnego Brytyjczyka.
- Właśnie, w końcu to Walia - Pokiwałam głową w zamyśleniu. - Pozwolono nam iść do stajni. Zabierasz się ze mną? - przypomniałam sobie po co znalazłam się na korytarzu.
- Daj mi chwilę. Muszę odnieść do pokoju te kompletnie niepotrzebne książki - Uniosła na wysokość moich oczu gruby podręcznik od literatury.
- Tylko się pośpiesz - zachichotałam, biorąc się pod boki.
Christiane?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz