czwartek, 1 września 2016

Od Annemarie CD Cole'a

Zanim postanowiłam się odezwać, uniosłam się na czubki palców, żeby móc oprzeć ramiona na dość wysokim ogrodzeniu. Domniemanemu Cole'owi nie sprawiało to większych problemów. Zaczęłam tak jak on przyglądać się trenującym jeźdźcom, ale nie zawiesiłam długo wzroku ani na wykrzykującej polecenia instruktorce, ani na urodziwym gniadoszu dosiadanym przez jakąś dziewczynę.
- Na mnie mówią Annemarie - odrzekłam, starając się brzmieć jak najbardziej po angielsku.
Nie wyszło, jak zwykle. Oględnie mówiąc ten język był moim odwiecznym wrogiem. Zaintrygowany chłopak rzucił mi ukradkowe spojrzenie, najpewniej rozgryzając akcent.
- Zaprowadzić cię do dyrektorki czy trafisz sam? - zapytałam moment później i odepchnęłam się od barierki, nie okazując nawet cienia zakłopotania.
- Skoro tak bardzo chcesz - rzucił tonem na pozór obojętnym, ale w kącikach ust czaił mu się szelmowski uśmiech.
Zmrużyłam oczy, przypatrując mu się, jakbym chciała przeniknąć na wskroś jego duszę i nie tylko duszę. Wreszcie odwróciłam się na pięcie i machnęłam na niego ręką, aby za mną podążył, co zrobił bez wahania. Szliśmy obok siebie po równo wyłożonym brukiem chodniku, on - taszcząc z sobą wszystkie rzeczy, ja - wsłuchując się w swój łoskoczący oddech.
Poczułam gęsią skórkę w miejscu, które niechcący musnął swoim ramieniem, przechodząc przez próg Uniwersytetu. Chłopak zatrzymał się na środku okazałego holu, a ja lekko pociągnęłam go po schodach.
- To tutaj - Podbródkiem wskazałam na pomalowane na biało, drewniane drzwi, za którymi swoje miejsce miał gabinet właścicielki posiadłości.
- Mogę tutaj zostawić swoje bagaże? - zapytał, ale zanim udzieliłam odpowiedzi, postawił je przy ścianie.
- Nic im nie będzie - zapewniłam, zakładając ręce na piersi. - Powodzenia.
Zdobyłam się na cukierkowy uśmiech.

Cole?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz