Trochę się zdziwiłam... nie. Mocno się zdziwiłam, gdy chłopak chwycił szczotkę i pomagał mi wyczyścić konia. Ale po co miałabym mu tego zabraniać, albo co gorsza, wyrzucać go z boksu mówiąc, że sobie poradzę? Może i go o to nie prosiłam, ale to było mi na rękę. Po za tym to było bardzo miłe w jego strony. W końcu czyszczenie konia okazało się nudniejsze niż lekcja jeździectwa. Może i zapisałam się tutaj wiedząc, że to akademia do jeździectwa, ale to nie zmienia faktu, że chciałam tylko pojeździć. No i głównie znaleźć sobie jakiś tymczasowy dom. Przynajmniej może po tej szkole gdzieś mnie zatrudnią? Oby.
Wołoszka musiała stać tylko dwadzieścia minut, gdyż po tym okresie skończyliśmy ją czyścić. Odniosłam kosz ze szczotkami na miejsce, a dla klaczy dałam w nagrodę marchewkę i dwie kostki cukru. Gdy ją poklepałam, podziękowałam chłopakowi. Ogromnie się ucieszyłam, gdy zaproponował mi kawę. Brakowało mi jej i miałam straszną ochotę na kofeinę. Tak więc nie dziwcie się, że złapałam go za rękę i wręcz wyciągnęłam ze stajni. Na twarzy miałam uśmiech, bo nikt w życiu nie zaproponował mi niczego, a chłopak był naprawdę miły. Aż go prawie polubiłam. Dalej go trzymając za rękę biegłam w stronę wejścia do akademii. Tam wbiegłam do głównego holu i się zatrzymałam.
- Pamiętasz gdzie była kawiarnia? - zapytałam. Spojrzał się na mnie zdziwionym wzrokiem. No w sumie... nie dawno go oprowadzałam, więc na jego miejscu też bym patrzyła na mnie jak na idiotkę. - Zapomniałam... - przygryzłam dolną wargę i się rozejrzałam.
- Chyba tam - wskazał mi długi korytarz, gdzie się skręcało w lewo. I wtedy dostałam olśnienia, a do głowy powróciło mi miejsce owego miejsca.
- Tak - oznajmiłam radośnie i ciągle trzymając jego rękę, bo znowu się zapomniałam, skierowałam się w tamta stronę. Oczywiście już nie biegłam, a w głowie miałam tylko jedno - kawa.
<Taylor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz