Bez zastanowienia chwyciłem serwetkę. Kiwnąłem głową w geście podziękowania i spojrzałem na swoje krocze. Mimowolnie wykrzywiłem usta w uśmiechu, patrząc na ogromną, mokrą plamę. Dzięki Bogu, że to nie był wrzątek, bo zostałbym bez swojej godności. Teraz już śmiałem się na głos jak zupełny wariat.
-Naprawdę nie chciałam... Wszystko w porządku? - zapytała nie patrząc mi w oczy, a na blat, lśniący w złotym napoju. Kawałkiem papieru, który miałem w ręku zacząłem wycierać stół, uśmiechając się cały czas. - Ktoś już ci mówił, że jesteś świrnięty?
- Nie, jesteś pierwsza. - odpowiedziałem chwytając za swoją filiżankę, której nie udało się jej przewrócić - Chyba będę musiał się przebrać. Co na to powiesz?
Odstawiłem kubek i podniosłem się z krzesła, przesuwając nim po płytkach, robiąc przy tym dużo hałasu. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach, nie chcąc patrzeć na morką powierzchnę jeansów.
- Hmm, zdejmę je tutaj, żeby nie iść po całej akademii w tej okropnej plamie, która wygląda jakbym się posikał, co? - zacząłem ceremonialnie rozpinać suwak
- Błagam cię, przestań! - zawołała rzucając we mnie wilgotną serwetą. Spojrzałem na nią śmiejącymi się oczami i usiadłem ponownie na stołku. - Nie wierzę, że siedzę tutaj z tobą.
- Wiara czyni cuda. Muszę cię na chwilę przeprosić, ale idę zapalić. - wyjąłem z kieszeni spodni paczkę papierosów i wyciągnąłem ją w kierunku Anne - Poczęstujesz się?
<Anne?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz