Odwróciłem się w stronę dziewczyny o ogniście pomarańczowych włosach. Zadarła głowę, żeby chociaż spróbować dojrzeć moją twarz, ale i tak musiałem się nieco zgarbić, by jej to umożliwić. Dłonią potarłem kark.
- Nic nowego nie powiedziałaś - mruknąłem pod nosem, ale na tyle głośno, by rudowłosa usłyszała wszystko co do słowa.
Skrzywiła się i już otworzyła usta, ale chyba postanowiła dać sobie ze mną spokój, bo zrobiła krok do tyłu z zamiarem odejścia.
- Poczekaj - westchnąłem, przewracając oczami i złapałem ją za łokieć.
Zatrzymała się pod wpływem uścisku mojej ręki. Szybkim ruchem odwróciłem dziewczynę w swoją stronę, więc znowu musiała podnieść na mnie spojrzenie.
- Stajnia - zrobiłem pauzę, aby to wybrzmiało - jest tam.
Machnąłem ręką za siebie. Gdyby się postarała, sama znalazłaby śmierdzący końmi na kilometr biały, elegancki budynek.
- W pałacyku? - zapytała nie kryjąc kpiny.
Zerknąłem za swoje ramię, chociaż dobrze wiedziałem, co ujrzę. Za mną wznosił się milczący, stary gmach Uniwersytetu. Wszystko się zgadzało, bo staliśmy przed wejściem, a stajnia mieściła się na tyłach posiadłości.
- Nie, z tyłu - parsknąłem jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.
- Dzięki - odparła niechętnie, zakładając ramiona na piersi.
- Zaprowadzę cię - zażądziłem, a mimowolny uśmiech przemknął przez moje usta.
Zwykle trzymałem się z dala od stajni, na jeździectwie miałem same nieobecności, ale teraz postanowiłem zrobić wyjątek, żeby... wskazać drogę nieznajomej dziewczynie. Krótsza droga wiodła przez ogród i budynek, ale wybrałem tą dłuższą, kiedy szliśmy obok siebie w ciszy przerywanie tylko oddechami. Zatrzymałem się dopiero przed niską budowlą ze spadzisty dachem.
- Dziękuję - Rudowłosa była tak podekscytowana, że właściwie nie zwracała na mnie uwagi.
W miejscu trzymało ją chyba nadal tylko dobre wychowanie.
- Flynn - rzuciłem, wciskając obie dłonie do kieszeni.
Zakręciło mnie w nosie, ale powstrzymałem kichnięcie.
Kat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz