Chłopak był dziwny. Nie chciał mi pożyczyć zeszytu, dlaczego? Dowiedziałam się tego, gdy go do tego przekonałam i chciałam sprawdzić ile mam do przepisania. Okazało się, że i on nic nie notował, także wróciłam do niego. Stanął w miejscu i spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem.
- Trzymaj - podałam mu bezużyteczny zeszyt, po czym po prostu go wyminęłam. Zdążyłam dogonić jeszcze jakiegoś przypadkowego ucznia z mojej klasy. Jego imienia także nie znałam, ale to nie był powód, dla którego nie miałabym go prosić o zeszyt. On mi go dał bez żadnych "ale". I tym razem zeszyt był zapisany. Gdy sprawdziłam ilość tekstu, aż się przeraziłam. Całe dwie strony? No chyba go coś jebło... Trudno. Jakoś skrócę, nie mam zamiaru dostać kolejnej jedynki. Po za tym nie powiedział ile mam przepisać. Podziękowałam mu za zeszyt po czym zbiegłam po schodach. Tym razem to był koniec lekcji - w końcu. Miałam zamiar pójść na stołówkę i napić się kawy, a potem... zobaczy się. Zbiegając po schodach omal się nie wywaliłam, bo oczywiście mam jakieś krzywe nogi, które plączą się o siebie. Na szczęście zdążyłam przytrzymać się poręczu, słysząc przy tym parę śmiechów. Sama zaś przeklęłam i się krótko zaśmiałam, po czym weszłam do stołówki.
<Harry?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz