- Nie ma sprawy - mruknęłam pod nosem do pleców oddalającej się dziewczyny.
Blondynka z grubą książką pod pachą prędko zniknęła za zakrętem, idąc prosto do biblioteki. Jakaś bezużyteczna myśl, że uratowałam jej tyłek po tym jak mnie potraktowała, zaplątała się w moim umyśle i wbrew sobie wywołała delikatny uśmiech na ustach. Poprawiłam torbę na ramieniu, po czym ruszyłam w przeciwną stronę, stwierdziwszy, że im wcześniej skończę zadane zadania, tym więcej będę mieć czasu dla siebie. O tej porze w kawiarni nie powinno być dużo ludzi, ewentualnie ci, którzy myślą podobnie do mnie. Idąc korytarzem tuż przy samych drzwiach wejściowych, do moich uszu dotarły podniecone głosy. One i towarzyszące im rżenie konia zdawały się dobiegać gdzieś z poza budynku. Kompletnie zapominając o swoim postanowieniu, zaintrygowana wyjrzałam na zewnątrz. Było cieplej niż zwykle, ale moją uwagę przykuła przyczepa do przewozu koni, a wokół niej wianuszek ciekawskich. Zbliżyłam się do ciasno zbitego tłumku, ale nie było szans, abym dostała się do środka. Podskakując, udało mi się zobaczyć tylko gniady łeb przestraszonego zwierzęcia.
- Odsuńcie się, proszę - Usłyszałam opanowany, ale lekko podniesiony głos Laury Huber.
Większość posłusznie wykonała polecenie i ktoś o mało mnie nie zdeptał. Teraz przynajmniej mogłam sprawdzić, co się działo. Przed przyczepą stała elegancka, gniada klacz, a stajenny trzymaj ją za kantar. Rozglądała się niepewnie, zarzucając łbem. O uszy obiło mi się słowo ,,Nebula", więc należało zakładać, że tak właśnie miała na imię. Nagle w tłumie dostrzegłam znajomy blond kucyk.
Natalie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz