Dźwięk roztrzaskiwanego szkła rozległ się na całą stołówkę. Towarzyszył mu mój wrzask. Oczy wszystkich były zwrócone na mnie trzymającą w dłoni połowę filiżanki, już bez herbaty. Nieźle się poparzyłam, nie powiem. Kto robi taką gorącą herbatę? I takie kruche filiżanki? Boże. Od dziś nie piję tej herbaty. Westchnęłam i ugryzłam kanapkę z jakimś dziwnym dżemem niewiadomego smaku. Smaczne. Zjadłam ją i zorientowałam się, że jestem ostatnia. Jeszcze się spóźnię! Wzięłam drugą kanapkę na drogę i pobiegłam do szkoły zostawiając za sobą herbatowe ślady.
Ziewnęłam. Oczy mi się zamykały, a brzuch bolał niemiłosiernie. Umrę. W dodatku nauczyciele szczególnie upodobali sobie mnie do odpowiedzi. Mówi się trudno. Od końca lekcji dzieliła mnie tylko literatura. Tylko gdzie ona jest? Błądziłam po korytarzach, mimo że było już po dzwonku. Wreszcie rozpoznałam klasę od tego przedmiotu, tylko że nikogo w niej nie było. Zrezygnowana usiadłam w losowej ławce i położyłam na niej swoją głowę. Tak, zasnęłam. Obudziłam się jakieś pół godziny później, jeszcze było przed dzwonkiem kończącym lekcję. Spanikowana wypadłam z klasy. Mój wzrok napotkał na tablicy ogłoszeń kartkę informującą, że literatura została odwołana. Jaka ulga. Nie mogłam przyjść tu od razu? A morał z tego taki, że serio, ludzie, nie śpijcie na ławkach, bo niewygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz