Docisnęłam boleśnie zaczerwienione czubki palców do policzków, żeby powstrzymać szczękające zęby. Ubłocony i wilgotny szalik już opierścieniał moje ramiona. Szłam przy Harrym, zdając się pochłaniać jego ciepło jak kostka lodu, dając się mu prowadzić za rączkę jak małe dziecko. Moje ciało drgnęło impulsywnie, kiedy przyciągnął mnie do siebie, zamykając w silnym uścisku. Nie byłam na to przygotowana. Rozluźniłam się nieco, poczuwszy od niego delikatny zapach tytoniu i ziaren kawy. Normalnie taka mieszanka wywołałaby u mnie wymioty, ale ta była przyjemna, więc tylko mocniej wtuliłam nos w jego sweter. Jak bezwładną kukiełkę wciągnął mnie do środka i popatrzył na mnie pytająco.
- Chyba nam się należy - odparłam cichutko, rozglądając się po oświetlonym kryształowym żyrandolem holu, jakbym widziała go po raz pierwszy.
- Lekcje się już zaczęły - zauważył zupełnie nieprzejęty tym faktem.
Moment za długo wpatrywałam się w jego twarz, a gdy ruszył w stronę kawiarni, wyciągnęłam dłoń, by dotknąć jego ramienia, szybko ją jednak cofnęłam i przygryzłam niewinnie dolną wargę.
- Przeze mnie spóźnisz się na pierwsze zajęcia tutaj - jęknęłam, ale chłopak nie zwolnił kroku.
Poruszył jedynie barkami, kiedy dreptałam obok, nieudolnie starając się nadążyć za jego długimi nogami. Przemierzyliśmy długość ciemnego, oświetlonego tylko w nielicznych miejscach kamiennymi kinkietami korytarz. Przepuścił mnie w drzwiach wiodących do obszernego, przytulnego pomieszczenia nadal pachnącego skończonym posiłkiem, zastawionego krzesłami i stolikami. Gosposia krzątała się wśród wiklinowych mebli, sprzątając resztki śniadań, a kiedy ujrzała nas w przejściu, westchnęła coś o rozpuszczonych dzieciakach, ale potem zostawiła nas samych.
- Kawy? - zapytał, unosząc brwi.
Postawił przed sobą błękitną filiżankę, a druga jego ręka zawisła w powietrzu, cierpliwie oczekując odpowiedzi.
- Herbaty poproszę - Usadowiłam się na siedzeniu przy oknie, lecz zerwałam się z miejsca, kiedy chłopak chciał uprzejmie zanieść mi wypełnione płynnym bursztynem naczynie.
W połowie drogi do stolika wyjęłam mu spodek z dłoni, by z filiżanką móc wrócić tam, gdzie przycupnęłam chwilę temu. Usiedliśmy vis á vis, nagle onieśmielona spuściłam wzrok na idealny okrąg letniej herbaty.
- Pójdziemy na drugą lekcję - zapewnił, pociągając łyk kofeiny.
Pokiwałam głową i zdałam sobie sprawę, że nadal mam na sobie szczęśliwie odnaleziony szal. Chcąc odłożyć go na przeszklony blat, przypadkiem trąciłam stojącą tam filiżankę herbaty. Zareagowałam zbyt późno, w rezultacie łapiąc tylko powietrze, gdy zawartość naczynia wylała się na spodnie Harrego.
- Bardzo przepraszam! - pisnęłam, przyciskając rękę do ust.
Podając mu papierową serwetkę, moje poliki ogrzał gorejący pąs.
Harry?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz