piątek, 2 września 2016

Od Annemarie CD Natalie

Czubek głowy, którym wcześniej z impetem grzmotnęłam o blat stołu, promieniował paskudnym ciepłem i chyba bólem. Opuściłam wzrok na trzymany w dłoni długopis i przesunęłam się pod regał, by zrobić dziewczynie miejsce.
- Nic mi nie jest - mruknęłam pod nosem, wciskając niesforny pisak do kieszeni.
Na pewno to usłyszała, ale nie raczyła odpowiedzieć i zajęła się tym... czym się dotąd zajmowała. Prychnęłam cicho, sięgając po okładkę, którą wcześniej wypatrzyłam. Usiadłszy za tym nieszczęsnym biurkiem, spod którego blondynka zdążyła się już wyczołgać, przekartkowałam książkę, po chwili otwierając ją na losowej stronie. Jej autor musiał być niebywale nudnym człowiekiem. Podobnie jak poeta, któremu została poświęcona. W bibliotece byłyśmy tylko my obie i cisza wydawała się wręcz tłamsić. Dźwięczała mi w uszach. Wreszcie skapitulowałam i odchrząknęłam, a dziewczyna mimowolnie rzuciła w moją stronę zaciekawione spojrzenie, ale gdy zorientowała się, że to znowu ja, wróciła do swojej pracy.
- Co robisz? - zagadnęłam, opierając policzek na zwiniętej w pięść dłoni.
- Nie widać? - Nie zwracała na mnie szczególnej uwagi.
Dmuchnęłam na kosmyk włosów, który opadł mi na czoło.
- Ścierasz kurze? - parsknęłam ironicznie, unosząc brwi.
Urażona wyglądała, jakby zachłysnęła się powietrzem, ale nadal na mnie nie spojrzała.
- Słuchaj, nawet nie znam twojego imienia - pożaliłam się.
Zdawało mi się, że delikatnie wzruszyła barkami, ale tego nie skomentowała, jak się spodziewałam.
- Jestem Annemarie - oświadczyłam z nagła, chyba bojąc się, że mogę spłoszyć ją przesadną otwartością.

Natalie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz