niedziela, 25 września 2016

Od Harrego CD Annemarie

-Ładnie pachniesz, wiesz? - mruknąłem cicho do jej ucha. Ciało Anne spięło się, poczułem jak zaciska dłonie na moich barkach. Poruszaliśmy się po parkiecie, krążąc w rytm muzyki, wśród par. Sam zamknąłem na chwilę oczy i pozwoliłem oddać się tańcu. Głowa dziewczyny wciąż spoczywała na mojej piersi, czułem jak jej aksamitne włosy gligoczą moją klatkę. - Wybaczysz mi na chwilę?
Blondynka uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Poczułem jak przez moje ciało przepływa ładunek elektryczny. Wzdrygnąłem się i przymrużyłem oczy. Znałem to uczucie doskonale. Zdejmując dłonie z talii Annemarie, przeprosiłem dziewczynę jeszcze raz, po czym wyszedłem z pomieszczenia. Trzasnąłem drzwiami, które zaskrzypiały głośno na zawiasach. Westchnąłem przeciągle, po czym wyjąłem drżącymi rękoma, telefon z kieszeni spodni. Z małymi kłopotami, kliknąłem ikonkę 'Galeria'. Nie musiałem długo przewijać. Przez przypadek włączyłem powiększenie. Teraz na cały ekran zajmowało zdjęcie długonogiej blondynki, w różowej, tiulowej, sukni do połowy uda, na srebrnych szpilkach, całującą mnie ceremonialnie w usta, które mam wykrzywione w uśmiechu. Rzuciłem komórką na ławkę, która stała na korytarzu. Nie przejmowałem się czy zbiła się czy nie. Rękoma przeczesałem włosy i przetarłem oczy nie odrywając wzroku od obudowy mojego smartwona. Miałem ogromną ochotę na papierosa. Puls przyśpieszył mi znacznie. Byłem rozzłoszczony i zrozpaczony za razem. Nie nosiłem ze sobą lekarstw na serce. Uważałem, że to śmieszne, nie jestem żadnym dziadkiem, żeby nosić saszetkę pełną proszków. Jedyne, co przy sobie miałem i co mogłem uznać za lek, były fajki. Drżącymi rękoma wyjąłem jednego szluga z paczki, który wypadł mi na podłogę, przez moje nagłe ruchy dłońmi.
-Cholera...-warknąłem schylając się. Wtedy poczułem mocne ukłucie w piersi i zastygłem przez chwilę w tej dziwnej pozycji, w jakiej się znajdowałem. Przed oczami zaczęło mi się mroczyć. Chcąc wycofać się na siedzenie, zahaczyłem butem o dywan, który wykładał podłogę w całym gmachu, i poleciałem jak długi na plecy. Wywołało to okropny hałas. Krzyknąłem cicho, a raczej wypuściłem powietrze z płuc z świtem. Nie mogłem zaczerpnąć oddechu, zupełnie nic nie widziałem, a serce biło mi jak szalone.


<Anne? Kto mi przyjdzie na ratunek? hahaha>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz