niedziela, 4 września 2016

Od Annemarie

Wtuliłam twarz w poduszkę w drobne niebieskie kwiaty. Kołdra z pierza miała taki sam wzór, ale w nocy chyba zsunęła się ze mnie na podłogę i teraz podciągnęłam kolana pod brodę, bo było mi zimno. Do pokoju wpadało nie tylko pastelowe światło pierwszych promieni słońca, lecz również podmuchy wiatru dostające się tu przez nieszczelne okna. Zwiesiłam nogi z łóżka, do czego skłonił mnie pusty brzuch. Stary zegar na ścianie ledwo wybił szóstą. Ukryłam twarz w dłoniach. Wszyscy powoli odchodzili z mojego życia, a ja nie potrafiłam nic z tym zrobić, przestawałam sobie radzić.
Wszystko wykonywałam jak automat - umyłam twarz, ubrałam się, pomalowałam, tak jakby coś we mnie pękło. Ale nie chciało mi się płakać. Szare oczy miałam tak samo suche, gdy schodziłam na parter po dębowych, lakierowanych schodach i gdy wchodziłam jako pierwsza do pachnącej ciepłym mlekiem kawiarni. Starsza pani dopiero wnosiła wszystko na nakryte białym obrusem w nieduże błękitne kwiatki stoły. Nie pamiętałam, gdzie widziałam je już wcześniej, nie miałam głowy do takich rzeczy. Kiedy zajęłam swoje miejscu w najdalszym kącie pomieszczenia, rzuciła mi współczujące spojrzenie, tak jakby wiedziała. Jakby czytała ze mnie jak z otwartej księgi. Nie podnosiłam więcej wzroku, sięgając po dzbanek parującej herbaty i przechylając go tak, żeby bursztynowa ciecz wypełniła szklankę aż po same brzeżki. W stołówce zaczęli pojawiać się kolejni, zaspani studenci, ale nie zwracałam na nich uwagi. Obierając świeżą kromkę chleba ze skórki, wmusiłam w siebie tylko jej połowę.
Apatycznie zniosłam wszystkie lekcje, nie zamieniwszy z nikim choć jednego słowa. Unikałam znajomych jak ognia. Nauczyciele także wydawali się na tyle życzliwi, że nie kazali zabierać mi głosu na lekcjach. Od końca dzieliła mnie tylko literatura. Kiedy na korytarzu zagrzmiał dzwonek, nacisnęłam klamkę sali. Chciałam kiwnięciem głowy przywitać pedagożkę, ale nie miałoby to sensu. Klasa była pusta, żadnej żywej duszy. Wyjrzałam na zewnątrz, żeby rzucić okiem na ogłoszenia. Odwołano. Odwołano ostatnią lekcję.
Wpatrywałam się tępo w ścianę i wtedy nerwy mi puściły, a z oczu pociekły wielkie, przezroczyste łzy, wyznaczając swój bieg na bladych polikach. Ktoś mógłby pomyśleć, że płaczę, bo odmówiono literaturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz