sobota, 17 września 2016

Od Annemarie CD Harrego

Tanecznym krokiem zbliżyłam się do schodów, nadal uśmiechając się na wpół chytrze do Harrego. Położywszy dłoń na rzeźbionej w drewnie poręczy, zerknęłam szybciutko za siebie, żeby sprawdzić, czy chłopak za mną idzie. Zmrużyłam nieco oczy, przykrywając je na moment zasłoną rzęs, po czym beztrosko zbiegłam na parter. Celowo szłam wolniej niż zwykle, aby ukradkiem pokazać mu drogę na stołówkę, chociaż pewnie dałby radę sam tam trafić. Przepchnęłam się do środka i natychmiast otoczył mnie intensywny zapach konfitur, przy których przygotowaniu pomagałam Isabelle, czekolady i czegoś jeszcze. Nalałam sobie gorzkiej, idealnie bursztynowej herbaty z porcelanowego imbryka. Od kiedy byłam w Wielkiej Brytanii częstowałam się jajkami sadzonymi i plastrami bekonu, których nie jadałam na śniadanie w Niemczech. Harry musiał przyjść chwilę po mnie, bo zajęty był już rozmową z kimś innym przy jednym ze stolików. Zajęłam miejsce przy oknie, wygodniej rozsiadając się w wiklinowym fotelu i podniosłam parującą szklankę do ust. Moje spojrzenie uskoczyło na prawo, na szary krajobraz za oknem. Niedawno musiało przestać padać i pogoda była naprawdę nieciekawa. Przypomniałam sobie, jak jeszcze wczoraj siedziałam na ławce w parku, było tak ślicznie i ciepło, że zdjęłam szalik i... potem wróciłam bez niego. Gwałtownie stanęłam na nogi, nie bacząc na odsunięte z łoskotem krzesło ani na kilka zdziwionych par oczu, które zwróciły się wtedy w moją stronę. To był mój ulubiony szalik, dostałam go od... mamy. Zacisnęłam dłoń na białym obrusie. Jedyną znajomą twarzą, którą udało mi się wypatrzeć był kończący swój posiłek Harry. Kawiarnia prawie opustoszała, bo za dziesięć minut zaczynały się lekcje.
- Harry! - Byłam spanikowana i nie panowałam nad językiem, więc jego imię brzmiało jak twarde ,,Harri".
Ale i tak spojrzał w moją stronę, unosząc łuk brwiowy.
- Zgubiłam jedną rzecz w parku. Proszę, musisz pomóc mi ją znaleźć - Mało brakowało, a zabarwiłabym swoje słowa słonymi łzami.
W zamian pociągałam tylko nosem, przebierając w miejscu nogami. Chłopak rzucił okiem na wskazówki zegara wiszącego na ścianie.
- Wiem, że zaraz będą zajęcia, ale to bardzo ważne! - mówiłam przerażonym tonem, nie dając mu dojść do głosu.
Kiedy ostrożnie kiwnął głową, chwyciłam jego ramię i wyciągnęłam na dwór. Wiatr był tak lodowaty, jakie sprawiał wrażenie zza okna, a ja miałam na sobie tylko cienki sweter, więc chwilę później zaczęłam się trząść z zimna. Dopiero teraz dostrzegało się jak ogromny był ten lipowy park. Nie wiem, jak znajdziemy mój ukochany szalik.
- Pamiętasz, gdzie zostawiłaś tą rzecz...? - Wyczułam wahanie w jego głosie.
- Mów mi Anne - Oplotłam się ramionami, jakbym chciała siebie przytulić. - Nie bardzo - jęknęłam, spuszczając oczy na czubki swoich brązowych kozaczków.
Chłopak pokiwał w zamyśleniu głową, pocierając podbródek. Chyba mimowolnie się do niego zbliżyłam, aby ogrzało mnie ciepło jego ciała.
- To była jakaś ławka... - wymamrotałam, próbując powstrzymać szczękanie zębami.
Nagle zobaczyłam miejsce, które pamiętałam. Podbiegłam do drewnianego siedziska lekko nadgryzionego zębem warunków klimatycznych, macając wokół pokrytą rosą trawę. Uniosłam głowę i wtedy odnalazłam wzrokiem ubłocony kawałek materiału, powiewający na pobliskim krzewie. Wyciągnęłam po niego obie ręce i odetchnęłam z ulgą.
- Szalik? Szukaliśmy szalika? - zapytał naburmuszony Harry, wskazując palcem na trzymaną przeze mnie tkaninę.
- Tak, bardzo ci dziękuję - Uśmiechnęłam się szeroko i niewiele myśląc cmoknęłam go w policzek.
Miałam wrażenie, że robi się coraz zimniej, bo moje kolana zaczynały lekko dygotać.

Harry?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz